Pierwszy “Kruk” (2018) był serialem na tyle kompletnym, że nigdy bym się nie spodziewał, że doczeka się kontynuacji. Co więcej – pomimo całej sympatii – gdybym dowiedział się, że takowa ma powstać i miał coś do gadania w temacie, byłbym zdecydowanie na “nie”. Ryzyko zaistnienia mema z Vito Corleone łkającym “Zobacz, jak zmasakrowali mojego chłopaka” było bowiem zbyt duże.
Niestety nie słucha mnie nikt oprócz żony[1]Oczywiście tylko czasami., dzieci[2]Równie rzadko. i niektórych członków zarządów spółek kapitałowych. Mogę zatem mądrzyć się z perspektywy niszowego bloga, ale producenci seriali i tak zrobią swoje, bo jak wszyscy wiemy – pieniążki same się nie zarobią. Wziąwszy pod uwagę okoliczność, że to nie pierwszy raz, gdy rodzimi twórcy próbują wydoić krowę znoszącą złote jaja (czy jakoś tak) – nie powinno mnie to nawet dziwić.
I faktycznie – nie tyle mnie to dziwi, co irytuje. Bo “Kruk II” nie bardzo miał prawo udać się tak dobrze jak pierwowzór i… faktycznie, nie bardzo się udał.
Kiedy kruk kruka kłuje, pewnie głodne lato czuje
Od wydarzeń przedstawionych w pierwszym sezonie serialu mija kilka lat. Komisarz Adam Kruk (niezmiennie znakomity Michał Żurawski) częściowo zatriumfował nad osobistymi demonami, ale pomimo tego, że jest szczęśliwym mężem i ojcem, nadal nie jest wolny od problemów. Regularnie odwiedza lokalną Szeptuchę, próbując pozbyć się niekontrolowanych napadów agresji.
Tymczasem na Podlasiu wybucha wojna gangów o kontrolę nad produkcją lewych papierosów. Podczas jednej z akcji przeciwko przestępcom, nasz bohater ratuje życie młodej policjantki – Justyny (Magdalena Koleśnik – nie potrafię polubić, ale rozumiem czemu producenci ją lubią). Oczywiście, nie tylko w następstwie powyższego pomiędzy wyżej wskazaną dwójką z miejsca zaczyna iskrzyć. Kruk pomaga Justynie w śledztwie dotyczącym dziwnej serii zabójstw rudowłosych kobiet, a Justyna Krukowi w weryfikacji, jak bardzo kocha żonę.
To nie sztuka ubić kruka
Od strony realizacji drugi sezon “Kruka” to “jedynka” podniesiona do kwadratu[3]Wiem, że z matematycznego punktu widzenia to bełkot, ale przecież nie bawimy się tu w matematykę.. Oznacza to nie tylko to, że “Podlasie intensifies” i “staro-wschodnio-polskie czary mary are strong in this one” razy dwa, lecz również większą ilość bohaterów, wydarzeń i wątków.
Czy przez to jest ciekawiej, to już każdy musi ocenić sam. Protagonista został dobrze napisany już w pierwowzorze, a “dopisanie” mu rodziny w szerszym zakresie, niż w jedynce – tylko uczyniło go wiarygodniejszym. Ze starych bohaterów wracają m.in. “Rudy” (solidny jak zawsze Tomasz Włosok) oraz Szeptucha (znakomita Danuta Kierklo). Jako nowi dochodzą, m.in. – wspomniana wyżej Justyna oraz cała rzesza kolegów Kruka z Policji (niezły Leszek Lichota jako komisarz Kołecki i jeszcze lepszy Zbigniew Stryj jako komendant Bogdanowicz). Obsada jest bardzo rzetelna, jednak widać, że casting robiono po nazwiskach (tych popularniejszych), a nie po twarzach. W rezultacie “jedynka” zdawała się być dużo bardziej “białostocka” i “swojska”, niż “dwójka”, której akcja – gdyby nie plenery – spokojnie mogłaby się rozgrywać w Warszawie lub Łodzi. To co napisałem powyżej może brzmieć absurdalnie, lecz wystarczy obejrzeć sezon po sezonie, by zrozumieć, o co mi chodzi.

Lichy to kruk, co zdobycz z rąk wypuszcza
Fabularnie jest tak sobie. Z jednej strony fragment opowieści dotyczący zabójstw rudowłosych kobiet przez 9/10 serialu jest zwyczajnie nudny, ożywając dopiero w finale[4]Aczkolwiek doceniam tu przewrotne nawiązanie do pierwszego sezonu.. Z drugiej – sam rdzeń historii, czyli wojna gangów o zyski ze sprzedaży lewego tytoniu – niewątpliwie ma potencjał, a akcję można już określić jako “wartką”. Szkoda tylko, że pomysł nań, pomimo atrakcyjności idących za nim twistów fabularnych, trochę obraża inteligencję widza. Bo powiedzmy sobie to wprost – ludzie pracujący w organach ścigania, jak policjanci czy prokuratorzy to zdecydowanie nie są tytani intelektu, ale też trudno uwierzyć by byli aż takimi kretynami, jak ci przedstawieni w serialu. Kupy nie trzyma się tu zresztą tak wiele elementów historii, że całość “Czarnego Worona” bardzo mocno traci na wiarygodności.
Poza tym, mimo że “dwójka” gdzie może, próbuje łapać się tego cudownego klimatu “jedynki”, wychodzi z tej próby raczej na tarczy. Choć sporo bowiem jest tu np. Szeptuchy, za drugim razem motywy z nią związane, nie robią już takiego wrażenia, jak za pierwszym.
Podlaskie plenery natomiast nadal czarują i aż się chce wyjechać pod Białystok czy inny Augustów, by skąpać się w porannej mgle. To co mi za to przeszkadzało w zdjęciach, to te wszystkie przepalone filtry, z winietowaniem podkręconym do 3/4 wartości. Ja wiem, że miało być “artystycznie”, ale finalnie wyszło raczej irytująco.
Ostatecznie zatem “Kruk. Czorny Woron nie śpi” raczej nie przypadł mi do gustu. Gdyby nie mocne zakończenie, zwiastujące powstanie trzeciego sezonu, to pewnie nawet bym na niego nie czekał (a tak muszę, żeby poznać finał trylogii). Nie chciałbym przesądzać, że formuła wyczerpała się na pierwszych sześciu odcinkach z 2018 r., lecz kierunek w którym zmierza całość, to nie jest ten “Kruk”, którego bym sobie życzył.
