“Rozterki Fleishmana” (2022)

"Rozterki Fleishmana" (2022)

Toby Fleishman jest czterdziestojednoletnim rozwodnikiem, który świeżo odzyskaną wolność odreagowuje podbojami seksualnymi na Tinderze. Gdy wciąż próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości, była żona podrzuca mu dwójkę ich wspólnych dzieci, po czym przepada bez śladu. Chcąc nie chcąc – mężczyzna musi na nowo zorganizować sobie życie i ponownie zmierzyć się z przyczynami rozpadu swojego małżeństwa.

“Rozterki Fleishmana” z pewnością nie są uniwersalnym portretem pokolenia współczesnych czterdziestolatków. Niemniej, pomimo osadzenia w ekskluzywnej scenerii nowojorskiego Manhattanu, zmartwienia bohaterów nie wydają się wcale tak bardzo odległe od problemów (pierwszego świata), z którymi zmaga się rodzima klasa średnia z Warszawy czy z Krakowa. Fragmentami nawet rzecz ujmuje clou nieporównywalnie lepiej, niż wszystkie krajowe produkcje razem wzięte.

Ta mityczna “czterdziecha”, “półmetek”, to moment w którym – najogólniej temat ujmując – zadajesz sobie pytania: “co ja zrobiłem-“/”jak do tego doszło-“, “-że jestem w tym miejscu i czy powinienem być z tego zadowolony?”. Niby zawodowo, jak Toby – robisz to co lubisz i jeszcze masz z tego pieniądze, o których wielu może tylko pomarzyć, lecz przecież mógłbyś (powinieneś!) mieć lepsze stanowisko/więcej pieniędzy, bo hej! – znasz takich, którzy mają – i to młodszych od ciebie! Jeszcze gorzej, gdy właśnie się rozwiodłeś i czujesz, że zaczynasz/musisz zaczynać wszystko od początku, na dodatek z bagażem w postaci zobowiązań wobec byłej żony i dwójki dzieci. Innym razem masz rodzinę, jak Libby – bo przecież zawsze chciałaś mieć rodzinę – jednak nie do końca czujesz się w niej spełniona. Patrzysz na swojego małżonka i zastanawiasz się czy był taki od zawsze, czy to życie z tobą go tak zmęczyło. A czasami zupełnie przeciwnie – jesteś singlem, jak Seth – i niby lubisz ten stan, ale brakuje ci tego, co zbiorowość, z sobie tylko znanego powodu określa mianem “stabilizacji”.

“Rozterki Fleishmana” są trochę o tym wszystkim. Owszem, niekiedy ślizgają się po temacie i bywają serialowo przesadzone – niemniej ogląda się to nieźle, bo z natury wszyscy jesteśmy przecież podglądaczami innych, porównującymi cudze doświadczenia i losy ze swoimi.

“Life is a process in which you collect people and prune them when they stop working for you.”

Rzecz jest ekranizacją powieści Taffy Brodesser-Akner. W centrum traktuje przede wszystkim o wskazanym wyżej Tobym (Jesse Eisenberg), jego małżeństwie i próbie poradzenia sobie z końcem tegoż. Natomiast znacznie ciekawsze, niż tytułowe rozterki Fleishmana, są chociażby wątki związane z przyjaciółką protagonisty – Libby (Lizzy Caplan), która będąc dość oczywistym alter ego ww. pisarki, robi tu też za narratorkę. Toby jest tym typem egocentryka, który już przegrał w małżeńskie karty i na starcie opowieści nawet nie bardzo wie dlaczego (na tym zresztą polega cały wic). Libby pozostaje zaś w tym punkcie, skąd potencjalnie niewiele brakuje, by podążyła ścieżką kolegi. Wprawdzie ma bowiem męża (Josh Radnor, znany z bycia Tedem Mosby’m w “How I Met Your Mother”) i dwójkę dzieci, ale zawodowo utknęła w miejscu. Zaczyna to budzić w niej charakterystyczne dla czasów (dobrobytu) przekonanie, że być może po drugiej stronie trawa jest nieco bardziej zielona. Na życiowym rozdrożu jest w końcu także trzeci z trójki przyjaciół – Seth (Adam Brody), którego z wolna zaczyna nudzić imprezowy tryb życia i stałe towarzystwo znacznie młodszych kolegów. Za wisienkę na torcie należy zaś uznać nascyconą emocjami rolę gwiazdy “Homeland” – Claire Danes, wcielającej się w Panią Fleishman.

Z technicznego punktu widzenia, “Rozterki Fleishmana” są bardzo przyzwoicie zrealizowanym serialem. Trudno przyczepić się do narracji, dialogów, czy aktorstwa[1]Jeżeli zresztą chodzi o to ostatnie, to show niewątpliwie kradnie wspomniana wyżej Danes, potrafiąca bezbłędnie oddać miotanie się od pozornie wysokiej pewności siebie do granic załamania nerwowego i to pomimo stosunkowo słabo zarysowanego tła postaci, w jaką przyszło się jej wcielać.. Choć nie wszystko robią dobrze, bo miejscami bywają i nużące (skutek rozłożenia historii na osiem długich odcinków), i jednocześnie nazbyt skrótowe (początki relacji Fleishmanów i młodzieńcze traumy Rachel potraktowano raczej na odpierdol), warto dać im szansę i przebrnąć przez pierwsze dwa epizody do punktu, w którym opowieść nabiera tempa. Nie będąc bowiem produkcją porywającą od pierwszej minuty, sporo zyskują przy lepszym poznaniu i raz chwyciwszy trzymają w garści już do samego końca.

Gatunkowo sprzedają się niby jako dramat, ale raczej z tych lekkich, podszytych subtelnym humorem. Problemy bohaterów są namacalne, ale nie tego kalibru, by prowadziły widza do zaburzeń snu.

"Rozterki Fleishmana" (2022)
“Rozterki Fleishmana” (2022)

Największym atutem całości jest chyba kreacja bohaterów, którym zwyczajnie blisko do prawdziwych ludzi. To postacie o cechach, jakie z łatwością można podejrzeć u znajomych, a nawet u siebie – gdy kogoś stać na odrobinę trzeźwej autorefleksji. Bywają zmęczeni, czy egoistyczni[2]Moim faworytem jest Toby, wysyłający dzieci na obóz wakacyjny, gdy zwyczajnie ma ich już dość., czasami popadają w samozachwyt, a innym razem ujawnia się u nich tęsknota za innym życiem, nawet gdy to które wiodą, wydaje się całkiem udane. Widać, że autorka powieści i zarazem scenariusza serialu, podglądała realne istoty i czerpała raczej z doświadczeń, niż z wyobraźni.

Jeżeli zatem lubisz małżeńskie dramaty, to “Rozterki Fleishmana” są dla Ciebie tematem obowiązkowym. W pozostałym przypadku, też z pewnością nie będzie to czas zmarnowany.

“Rozterki Fleishmana” (2022)
Jednym zdaniem:
Problemy pierwszego świata w doborowym wydaniu.
7.6
Warto

Przypisy:

Przypisy:
1 Jeżeli zresztą chodzi o to ostatnie, to show niewątpliwie kradnie wspomniana wyżej Danes, potrafiąca bezbłędnie oddać miotanie się od pozornie wysokiej pewności siebie do granic załamania nerwowego i to pomimo stosunkowo słabo zarysowanego tła postaci, w jaką przyszło się jej wcielać.
2 Moim faworytem jest Toby, wysyłający dzieci na obóz wakacyjny, gdy zwyczajnie ma ich już dość.
Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *